Najważniejszym elementem w specyfikacji każdego aparatu to rozdzielczość.
Takie stwierdzenie i taki argument za kupnem danego modelu aparatu pada najczęściej. Zresztą jako poparcie tej hipotezy wystarczy spojrzeć na to ile megapikseli posiadają aparaty flagowe czyli te najdroższe.
Ale czym jest megapiksel? Żeby to zrozumieć najpierw opowiem Ci czym jest piksel (oznaczenie px)
W wielkim skrócie pojedynczy piksel w aparacie to najmniejszy element obrazu, który jest rejestrowany przez matrycę lub sensor w aparacie fotograficznym. Piksel rejestruje światło jakie na niego pada i zamienia to w jeden punkcik na Twoim zdjęciu.
A czym jest ten mega? Mega to przedrostek oznaczający „milion” w systemie miar SI (Système International d’Unités). Przedrostek mega jest oznaczany symbolem „M” lub „m” w zależności od kontekstu.
Przykładowo:
W kontekście matrycy oznacza to ilość tych światłoczułych punktów na matrycy aparatu. Musisz to sobie wyobrazić jak kartkę papieru w kratkę lub tabelę w excelu. Matryca to taka pozioma tabela wypełniona pikselami w kolumnach i w rzędzie. Matryca w Twoim aparacie ma proporcje boków 3:2. Posłużmy się przykładem a za wzorzec posłuży nam aparat Sony A7III, który posiada matryce o wielkości 35,9 x 24 mm na której ułożone są piksele w 6000 kolumnach i 4000 rzędach. Mnożąc ilość kolumn x ilość rzędów da nam ilość pikseli w tym aparacie.
6000×4000 = 24 000 000 czyli 24 miliony. Jak już wiesz “M” oznacza milion, a px to skrót od piksel stąd też oznaczenie 24Mpx.
OK Wszystko jasne? No nie.
Porozmawiajmy o świetle. Światło pewnie wielu z was wyobraża sobie jako promień. Taką wiązkę lasera. Tylko, że lepszym określeniem jest tutaj “strumień” światła. W zasadzie od tego wyjdźmy abyś wyobraził sobie że światło to woda, a dokładnie miliardy kropli, które razem tworzą wodospad. Kropla światła nie ma kształtu łzy – bliżej jej do kuli.
Wróćmy zatem jeszcze raz do piksela i naszego aparatu Sony A7III. 3,5cm x 2,4cm to naprawdę niewiele. jaki rozmiar ma zatem pojedynczy piksel w tym aparacie?
Zejdźmy do mikroskali i przyjrzyjmy się z bliska. Jeden piksel ma wielkość 5.93µm W takiej skali łatwiej wyobrazić sobie światło jako piłeczkę pingpongową, zaś pojedynczy piksel to kubek, a matryca to 24 miliony kubków ułożonych na stole jeden obok drugiego.
Znasz to określenie: “światło pada” na coś? To dobrze bo teraz wyobraź sobie deszcz światła ale nie zwykły deszcz tylko deszcz piłeczek pingpongowych!
Im więcej piłeczek wpadnie do kubka (na pojedynczy piksel) tym informacja o kolorze i jasności danego piksela będzie lepsza. Zatem musi ich wpaść dużo ale…nie mamy na to czasu bo chcesz zrobić nieporuszone zdjęcie czyli takie trwające ułamek sekundy!
Przypomnij sobie jak wygląda chodnik gdy zaczyna padać. Najpierw widzisz pojedyncze ślady kropli wody, jest ich coraz więcej ale zanim cały chodnik przybierze ciemnej od wody barwy musi minąć sporo czasu. Tak właśnie pada światło na matrycę i w jednym kubeczku wyląduje więcej w drugim mniej “piłeczek” światła czyli fotonów.
Czyli nasza matryca wygląda tak jak by zaczął dopiero padać deszcz. Nie jest pokryta równomiernie “kroplami” światła, a na jej powierzchni znajdują się piksele bardziej i mniej “mokre” od światła. Zapamiętaj to bo zaraz dojdziemy do sedna.
Szum w fotografii wielu próbuje mylnie porównać do ziarna kliszy. Trafniejsze jest porównanie do źle zestrojonego kanału telewizyjnego. Wiem, że w dobie telewizji naziemnej, cyfrowej jest to abstrakcyjne pojęcie ale na pewno widziałeś je na żywo lub w jakimś filmie. Nie chcę za dużo mieszać w Twojej głowie dlatego zostawiam genezę szumu na następny raz, a dziś to uśrednię zakrzywiając rzeczywistość.
Wracam do deszczu światła. Załóżmy, że robiłeś zdjęcie szarej kartki (a nawet białej według wskazań automatyki światłomierza w aparacie). Gdy spojrzysz na wyświetlacz LCD swojego aparatu stwierdzisz, że zrobiłeś jednolitą szarą kratkę. Wszystko się zmieni gdy zgrasz zdjęcia na komputer i zaczniesz je oglądać 1:1 Szybko zauważysz, że sąsiednie piksele różnią się od siebie. Jedne piksele są jaśniejsze inne ciemniejsze. Właśnie ta “chropowatość” “szorstkość” to szum. Szum spowodowany tym, że jeden piksel dostał więcej światła bądź mniej. Teraz pocieszę Cię – jest to coś naturalnego i nie da się tego wyeliminować fizycznie. Mało tego jeśli masz mocne nerwy wykonaj zdjęcie tej samej kartki ale w słabszym oświetleniu. Stwierdzisz teraz, że kartka nie jest szara i doszło jej trochę kolorów.:
Niebieskiego, czerwonego i zielonego.
To także coś normalnego i wynika to z tego, że na pojedynczy piksel matrycy padło tak mało światła że aparat nie był w stanie tego poprawnie zinterpretować. Napisałem wcześniej, że nie da się tego uniknąć ale da się ten efekt zminimalizować. W jaki sposób? Dostarczając więcej światła na pojedynczy piksel. Najprostszym sposobem byłoby wydłużenie ekspozycji ale po pierwsze nie zawsze możemy a po drugie pojawi się problem nr.2 o którym opowiem Ci w następnym artykule. Pominę też możliwość zastosowania wyższego ISO lub otwarcia szerzej przysłony obiektywu (bo to też jest długa ale ślepa uliczka). Najprostszym rozwiązaniem tego problemu jest…Zastosowanie większych “kubków”, a najlepiej wiader które złapią większą ilość kropli światła! Tylko pamiętaj, że dysponujesz ograniczonym rozmiarami 35,9 x 24 mm stołem na którym nie zmieścisz 24 milionów wiader. Co w takim razie? Może wystarczy tych wiader połowa?
Właśnie zbliżam się do sedna. Rozdzielczość czyli ilość pikseli zapewni duże szczegóły na zdjęciu ale co Ci po nich jak dostaniesz w zamian kolorową papkę pozbawioną informacji. Remedium jest tutaj mniejsza ilość megapikseli za to o większej powierzchni pojedynczego piksela. Co przełoży się na to, że taki większy piksel “złowi” o prawie połowę więcej kropli światła czyli informacji o obrazie który rejestruje cała matryca. Dzięki temu obraz będzie bogaty w kolory i ilość przejść tonalnych. Zdjęcia z takiej matrycy są jak to się mówi “jak z gumy”. Oznacza to, że łatwiej się edytuje a z czarnych i białych miejsc można nadal uzyskać sporo informacji.
Jakie jeszcze zalety znajdziemy w aparatach z mniejszą liczbą megapixeli?
Na pewno będzie to rozmiar pojedynczego pliku, co przełoży się po pierwsze na magazynowaniu zdjęć na dysku twardym lecz także wpłynie na proces edycji. Im większa rozdzielczość tym większe zapotrzebowanie na RAM i wydajność CPU. Ilość megapikseli wpływa także na takie elementy jak dyfrakcja, odległość hiperfokalna i głębia ostrości. O tym opowiem Ci przy nadarzającej się okazji bo mam wrażenie, że już teraz głowa eksploduje Ci od nadmiaru tekstu.
Jeśli miałbym podsumować to co do tej pory napisałem to zamknąłbym się w stwierdzeniu:
„Nie zawsze więcej znaczy lepiej” lub „mniej znaczy lepiej”
Jednak to by było kłamstwo lub częściowa prawda. Chętnie opowiem Ci w przyszłości co to jest „szum własny” i na podstawie tego wybiorę najlepszy aparat fotograficzny nie tylko do fotografii wnętrz. Chciałbym także zaprosić Cię na warsztaty z fotografii wnętrz w trakcie których nie tylko poznasz techniki związane z kadrowaniem, techniczną stroną fotografii ale także zdradzę Ci sekrety edycji zdjęć. Pamiętasz, wcześniej napisałem o fizycznym pozbyciu się szumu ale istnieje kilka technik usuwających szum z Twoich zdjęć. Najbliższe warsztaty odbędą się w pod koniec października (zapisy na ten dzień są już zamknięte), ale namawiam Cię do obserwowania moich mediów społecznościowych na których ogłoszę nabór na kolejne warsztaty chyba, że jesteś gotowa/gotowy na indywidualne lekcje na które możesz umówić się w każdej chwili.
(link do strony warsztatów)